Jeszcze się przyjżałem sprawie i......
Pierwsza myśl była taka,że jak sugeruje spirit napiecie siada i sterownik głupieje.
Mimo iż analogowy wskaz V pokazywał zupełnie co innego czyli wartości w miare ok postanowiłem
wymienić szczoty z całym tym ustrojstwem w alternatorze.
To była pierwsza myśl.Odrazu na poczatku była wymiana i ładowanie aku.
Nie pomogło.Jak auto sie już "rozhuśta" to "huśta" dalej nawet po schłodzeniu jadąc spokojnie trasą.
Jak "huśta" to po zgaszeniu i odpaleniu ponownym jest równy około 30 sek i znowu "huśta"
Czyli jak nie "huśta" to jezdzi dzień dwa trzy a jak "huśta" to już buja zdrowo.
Objaw jaki zauwazyłem to:
Kiedy jest stabilny pracuje równo na 950 i jak dodam gazu np na 3 tys i puszcze gaz to:
Obroty szybko spadają do około 1200 i jest taka jakby hm....poduszka czyli lecą szybko do 1200 a potem juz delikatnie do 950
Kiedy nie jest stabilny i buja to depniecie w 3 tyś obrotów potem noga z gazu i obroty lecą już nisko na 300 nie ma tego hm...
miękkiego lądowania tych obrotów.
Potem cały proces wyglata tak:
Obroty lecą na 300 i nastepuje strzał z zaworka na kielichu próbujacym to wszystko ustabilizować.
Bypas powietrza podrywa klape przepływki to szarpnie obrotami na 1500 i znowu na dół.
I tak sekwencja się powtarza.
I w tej właśnie chwili idę zmieniać warm up bo wyglada mi to na jakieś jaja z ciśnieniem paliwa.
Pa