jak zwykle - długa przerwa w pisaniu więc będzie ciężko to nadrobic a i czytania będzie dużo...ale temat podbic trzeba, bo G-Rocco przecież jest i nawet jezdzi [choc pare osob myslalo ze mu kasacje na oplu zrobilem, ale o tym pozniej] wiec pisac trzeba.
wlasciwie nie wiem na czym skonczylem..zanim spadl jeszcze snieg dokonalem male poprawki - listewki pod lampy [od sparkiego] poszly w kolor, pomalowalem tez wielka ryse na drzwiach ktora widniala tam od dnia malowania calego samochodu [z przyczyn nieznanych] oraz blotnik przy masce [była tam jakby plama psiknieta niechlujnie podkladem]. pomalowalem jedno i drugie- niby ok, ale jednak odcień dobranego lakieru się różni i z pewnością to poprawię.
założyłem też plastik wewnętrzny na błotnik prawy przód [był zdemontowany z przyczyn nieznanych] - przynajmniej błoto się nie czepia.
Przy okazji ściągnęło się ospoilerowanie i...poczułem się dobrze jak nigdy = 0 rdzy! ospoilerowanie nie jest u mnie klejone jesli o to chodzi tylko zalozone i od spodu jest jakby silikon czy cos ale w celu uszczelnienia, nie przylepienia.
potem znów rozrusznik się zesrał, kupiłem kolejny..poprzedni [był z americany] dałem dziadkowi do sprawdzenia - cewka poszła..
next>>jak mówiłem postanowiłem zając się blow-offem...tak się tym zająlem ze ostatecznie zrobilem go jakos miedzy swietami a sylwestrem..ale o tym za chwile [bo staram sie jakos chronologicznie pisac] - bylem szukac jakiegos uszczelnienia na zaslepke od kompresora i okazalo sie ze likwiduja jedyny sklep motoryzacyjny do ktorego warto chodzic...i z racji tego promocja - wszystko za 50% procent. więc kupilem to co mi chodzilo po glowie a szkoda mi bylo na to pieniędzy - elektrycznie wysuwaną antenę, chowaną w błotnik. z poprzedniej została tylko zardzewiała główka więc zdemontowac,zamontowac i będzie ok. choc właściwie nie wiem w jakim celu - nigdy nie słuchałem radia w samochodzie, zawsze tylko cd..zakupiłem też w owym sklepie [niestety przed promocją] nowe kable - okazało się, że na 2 są braki w izolacji, więc nie było co zwlekac - obecnie kabelki sentecha.
Pojawił się też dziwny problem z uciekającym płynem chłodniczym. myślałem że to coś z korkiem lub zbiorniczkiem - wymieniłem i nadal to samo. Okazało się, że wycieka przy mocowaniu wężyka do zbiornika. Uciąłem końcówkę wężyka. I nadal to samo
więc zmieniłem wężyk, dałem mocniejszą zapinkę. I dalej to samo
problem występuje gdy wskazówka od wody zbliża się do diody. no ale nawet jeśli nie nagrzewam aż tak to co jakiś czas muszę płyn uzupełniac. I co dziwne nie brakuje go nigdy wiecej niz do zbiornika - zacznę nalewac i od razu zbiorniczek sie napełnia. Nie wiem co jest...
Potem przyszedł czas najwyższy na wymianę opon/kół na zimowe. Wypadły 14 letnie z felgami BMW [dostał je brat, bo mu obiecałem - ja w zamian dostałem 4x15" opony na lato], na auto weszły zaś zjechane alusy z americany - 2xexip i 2xats nibyskręcane wraz z zimówkami. Podczas zmiany opon spadł pierwszy śnieg. Wlałem płyn zimowy od spryskiwaczy i wszystko ok.
Śnieg = ręczny. Nie bardzo miałem jak to zrobic, choc linki posiadam już obie więc prowizorycznie naciągnąłem linkę przy użyciu kawałka dźwigni ręcznego z drugiej sroki. Wymieniłem też dzwignie na inna, bo tamta była pordzewiała. Ręczny łapie słabo...ale łapie, więc zawsze coś. Więc postanowiłem wykorzystac to, że wracam czasem z pracy o 1 w nocy. Wsiadam, kręcę i ch...rozrusznik kręci i staje dęba...okazało się, że mój świetny roczny akumulator nie daje rady. Więc doładowanie na drugi dzień. I tak co kilka dni. Któregoś razu, jadąc złoży podanie o pracę nie odpaliłem, bo silnik zalało do reszty i musiałem prosic się o pchanie, bo wyciagniecie przekaznika od pompy nie pomogło. Z racji że takie cyrki zdarzaly sie tej zimy dosyc często sroce się dostało w drzwi, które z tego powodu lekko się rysnęły...cóż, niech to tymczasowo będzie pamiątka, zebym ja się nie denerwował a on się nie psuł.
z racji na niewesołą pogodę i brak garażu zdarzały się dziwne sytuacje, jak np to, że cały samochód pokryty był centymetrową warstwą lodu. Która z przedniej listewki nad zderzakiem zeszła razem z lakierem..
to samo tyczy się listewek od sparkiego - jak były czerwone przed zimą - teraz są prawie srebrne. I standardowo rdzewieje mi 3x ramka od lampy lewej przedniej. I 3 raz będę ją musiał malowa.
next>>postanowiłem zrobic blow-offa. Zrobiłem nową zaślepkę, wywaliłem zbędne węże, dałem filtr przy krokowym [niestety wiejski stożkowy plastikowy, choc zamawialem taki jak na odmę chromowany ale nie chcialo mi sie tego zwracac]. Raz że połamał się plastik, który był oryginalnie na odmie, to potem zauważyłem, że odpięło mi się podciśnienie. Podpinam i...połamał się trójnik od podciśnienia. Na szybko wziąłem trójnik od JH i ten z G i z dwóch złożyłem jeden. Potem okazało się, że filtr na odmę nie pasuję idealnie średnicą - trochę lata. Ale w pokrywie zaworów była uszczelka. Która też się rozsypała razem z plastikiem......założyłem na końcówkę od filtra gumowy wężyk i wsadziłem to na miejsce. Niby ok ale nie do końca, będę to poprawiał. Poza tym strasznie syfi na silnik. A efekt blow-offa? Kompresor słychac bardzo [cos jak piszczący pasek klinowy, ale to milszy dźwięk i to nie pasek] + jest syknięcie, ale nie do końca takie jak trzeba [prawdopodobnie przez to, że nie mam bypass'a, który odpowiada za upuszczanie powietrza przy wyższych obrotach]. No i powietrze świszczy cały czas. Blow offa, słychac, co slyszałem dobrze 9 stycznia podczas mojego tańca na lodzie, o którym było w "ale urwał"..przekopiuję, to co tam powiedziałem, żeby wszystko było w jednym miejscu:
G-Rocco vs. Opel Sintra. Może zamiast rozpisywać się jak to się stało dam wam "komix" który poszedł do ubezpieczyciela. mówili mi tylko że powinienem iść do gwiazdy tańczą na lodzie...:
jeśli chodzi o uszkodzenia, to u mnie właściwie nic się nie stało: wgnieciony róg maski, błotnika [prawy przód], pęknięty kierunkowskaz, obdarta listewka nad zderzakiem i zderzak, tył zaś pęknięta lewa tylna lampa [kierunkowskaz i obudowa].wgnioty, zerwany zderzak ze stelaża [wyrwane mocowania]
z tym, że: maskę wyprostowałem [prawie] ręką, kierunkowskazy wymieniłem oba [akurat tak się składa że 2 tyg wcześniej zamówiłem u dudiego kierunek us prawy przód], lekko naprostowałem błotnik, z tyłu zderzak założony na miejsce, lampy tył też wymienione na US [z americany], trochę wyprostowałem błotnik siekierą
oczywiście trzeba by tą blacharkę i przód i tył poprawić i pomalować ale poza tym jest ok, zderzak przedni i tak do wymiany, kierunki miały być do wymiany, lampy tył też - tylko przyspieszyło to prace. całkowity koszt naprawy to jak na razie 50zł za kierunkowskaz.. szkoda mi zaś gościa z opla - opel cały bok ma wgnieciony - błotnik lewy przód, lekko drzwi kierowcy i tylne drzwi przesuwne wgniecione na glebokosc gdzies 20cm razem z prowadnicami. gośc dostał szkodę całkowitą, bo za same drzwi policzyli 6 tysięcy
nie jest mi z tym dobrze na pewno..
co do sroki..jak na dzwon przy 85km/h spisała się bardzo dobrze. i na pewno miałem dużo szczęścia..
a, prócz tego oczywiście 6 punktów, 300zł mandatu. dowodu nie zabrali...
-to co, zabieramy mu dowód?
-jak chcesz... nie będzie pan tak jeździł chyba?
-nie, mam drugie takie samo to sobie do jutra go poskładam
trochę minęło od tego czasu - gośc dostał 7600, tak jak miał dostac - z początku był niezadowolonyi..ale jak się potem okazało - znalazł niedaleko identyczne auto w identycznym kolorze, zrobił wszystko za 3000 i samochód nawet zyskał na wartości. Mi też z tym lepiej..
Nie brakło, jak to zwykle, informacji w gazecie:
Potem miałem przygodę jako pojazd serwisowy i bawiłem się w holowanie. Też nie byle czego bo golfa VR6. Koledze na koleinie [mniej-więcej tam gdzie mi zderzak od dziur wpadł pod auto] urwała się łapa od silnika. A że golf nie ma haka więc ciągnąłem go za rozpórkę
przejechaliśmy jakiś kilometr...i linka się urwała. Więc wykorzystaliśmy "zestaw naprawczy VW" - tyrtytki. Związaliśmy linkę, spięliśmy tyrtytkami. Doholowałem go pod dosyc sporą górę. Na miejscu okazało się, że linka się rozwiązała. A auto ciągnąłem na samych tyrtytkach
Następnego dnia znów był cyrk z rozrusznikiem..znów stanął dęba, więc poprosiłem gościa z astry cabrio z suszarką na bieliznę na tylnej klapie, żeby mnie podpiął pod kable. Podpiął..i dalej nie dało rady zakręcic..opel jak to opel...więc poprosiłem żeby mnie pociągnął tą śmieszną urwaną linką. Ciągnął mnie kawałek, odpaliłem, gośc odjechal, ide do sroki, wsiadam, wciskam sprzęgło..ZGASŁ! ### poprosiłem innych gości żeby mnie pchali, ale było pod górę w obie strony więc zawołali innego kolegę...też w astrze, tyle że w kombii. Odpaliłem, to decyzja, że jedziemy do bankomatu, wracam na szrot po czwarty rozrusznik [wiem, za to zrobiłbym regenerację pierwszego ale potrzebowałem na szybko..] i wymieniam w domu, bo na drugi dzień narzeczona miała 18-stkę, a ja jako organizator główny musiałem przewieźc cały potrzebny sprzęt. Do bankomatu nie dojechaliśmy bo w trakcie jazdy znów auto zgasło
Odpalałem go poprzez wrzucenie biegu ale nic z tego. Poprosiłem brata by mnie pociągnął seicentem i jechał za mną w razie gdyby znów zgasło. Pociągnął,odpaliłem - i chodziło normalnie. Wymieniłem rozrusznik [tym razem doszedłem do takiej wprawy że zrobiłem to już w 45 minut, i to bez demontowania dolotu czy podnoszenia auta]. Akumulator znów na ładowanie. Pojeździłem tydzień. Miałem się przeprowadzac, więc zaladowalem auto gratami, wsiadam i..znów rozrusznik leży. Wkrwiony jak nie wiem co wymieniłem go na ten poprzedni i zaczęło chodzic. Sroka przeżyła pracę jako ciężarówka - wożenie worków z węglem i przewiezienie mojego całego majątku. Przyznam, że jest dośc pojemna, nie licząc, przeszkadzającej rozpórki tylnej.
Jakośt am gdzieś w międzyczasie zakupiłem, z myślą o sezonie letnim, felgi z epoki, które zawsze mi się podobały i które z pewnością do sroki będą pasowac - Borbet A. Felgi malowane na biało, w rozmiarze 15x7. Niestety z rozstawem fiatowskim, więc przydało by się dokupic śruby pływające..ale cena zakupu felg sprawiała, że jest to w miarę opłacalne.
A w ostatnich dwóch tygodniach znów powtórka. Pod biedronką zawiesił się rozrusznik. Z racji, że był przykręcony na jedną szpilkę - na miejscu wykręciłem, przekręciłem zębatkę, założyłem. Odpalił. Dojechałem do domu. I już nie odpalał. Rozrusznik zawieszony na amen. Wziąłem więc rozrusznik z americany [ten który był założony jako drugi] i oddałem do regeneracji. Rozrusznik wrócił[wymieniłem po zmroku w 15 min - jestem zayebisty
], akumulator ładował się w domu przez ten czas. Założyłem - i dalej jakby zawieszony. Auto odpaliłem na pych, bo był mi pilnie potrzebny..W drugą stronę to samo..Na drugi dzień akumulator znów się ładował, bo uznałem że to wina prądu. Na mierniku akumulator prawie 13V, podpiąłem jeszcze prostownik..i też rozrusznik nawet nie drgnie. Uznałem, że nie ma to jak niefirmowe akumulatory. Na drugi dzień wymieniłem szczotki z regulatorem napięcia w alternatorze. Były na 12V więc nie wiem jak to miało się naładowac..regulator zmieniony na 14V, szczotki były dobre ale też zmienione, kable przeczyszczone. I wymieniłem aku na centre ze wskaźnikiem naładowania. Pali od strzała.Musi, bo rozrusznik z americany..to było 2 weekendy temu..
bo w zeszły weekend kolejny surprise - wspomniane w moim temacie już 2x koleiny..jechałem sobie 40-50km/h ciesząc się, że w końcu pozalepiali dziury i jest w miarę równo..i kawałek za miejscem gdzie zgubiłem zderzak, tam gdzie kolega łapę od VR'a. Wpadłem w niewidoczną nigdy wcześniej poprzeczną koleinę nadziewaną dziurami i nagle auto zaczęło ciągnąc w prawo i ledwo w lewo skrecalo. Szybko postój - prawe koło się dymi, powietrze lekko zeszło. Cholera, jakaś dziurka się zrobiła. Ale mam "koło zapasowe w sprayu" [ten uszczelniacz do przebitych opon] - w instrukcji pisało by wentylek był z boku koła. Więc przesunąłem auto o 1/4 obrotu kołem. I okazało się, że już powietrze wyszło całkiem. Zacząłem pompowac uszczelniaczem..i zonk - zaczęło się wylewac kawalek dalej. Okazało się, że opona nie ma dziury tylko ją rozerwało - rant dobił ją do asfaltu i zrobiła się wyrwa na kilka cm..
opony na śmietnik, policji nie ma co wzywac, bo przeliczając na sztuki opony kosztowały mnie 50zł..2 sezony temu..więc więcej stracę na paliwo na jeżdżenie po sądach niż dostanę za oponę. Telefon żeby podrzucili mi dojazdówkę, bo mam lewarek i nawet klucz do kół przypadkowo mam...tylko co z tego - nie ma jak auta podnieśc bo bloto i zaspy zamarzniete na poboczach, a zawiasa koza - lewarek musze podkladac deskami bo nie daje rady siegnac do auta dostatecznie wysoko..więc postanowiłem z prędkością 20km/h przejechac te ostatnie 1,5km. Felgi i tak krzywe, opony i tak na złom. Dojechałem. I potem tydzień na dojazdówce czyli napęd na 1 koło.
Oczywiście jak była odwilż, to po zmianie koła oczywiście zrobił się mróz -20..
Od razu decyzja - przekładamy opony na letnie, czyli wejdą białe borbety. Zamówiłem śruby pływające. Na drugi dzień sprawdzam maila czy coś mi odpisali odnośnie śrub a tam mail od jakiegoś nieznanego użytkownika forum Nowej Rudy.....:
mam do sprzedania alusy Borbet A przod 7,5" tyl 9" po wypolerowaniu rantów,prostowaniu i wywazeniu z 4 oponami,4 metalowe wentyle.jak bys był zainteresowany to daj znać.
zadzwoniłem, pojechałem, obejrzałem, przymierzyłem, kupiłem. CUDNE! Czarne środki psiknięte dodatkowo srebrnym, dzięki czemu mienią się w słońcu, z wielkim rantem po polerce, wszystkie proste, wyważone, z oponami, wentylkami aluminiowymi [których nikt nigdy nie zakłada bo za drogie], płaskimi dekielkami, gratis pasta polerska, pierścienie centrujące na vw. życ nie umierac. I tekst sprzedającego: "a bo na allegro chcą jakieś smieszne pieniądze za to, 1200za same felgi..ja tam tyle nie chcę"...
Po 2-3 dniach zrobiło się ciepło, przyszły też śruby zabezpieczające [bo mieszkam w takim miejscu, że strach czasem poloneza zostawic..]. Umyłem srokę, dolałem oleju [Elf], płynu chłodniczego też, przykręciłem wreszcie dolną szpilkę do rozrusznika [dotychczas jeździłem na jednej, bo druga za żadne skarby nie chciała przejśc przez łapę - jedną dalem nie wkręconą do konca to ją zgubiłem po drodze. Jezdzilem więc na jednej i co 3 odpalenia dokręcalem rozrusznik] - żeby to zrobic musialem podniesc na max silnik na lewarku a łapę przednią pchnąc ręką, żeby szpilka przeszła.
A następnego, pięknego dnia założyłem szerokie borbety
Przyznam bez bicia - nawet z tą rdzą na rogu [pozostałośc po wypadku] to było najpiękniejsze scirocco jakie widziałem. choc z drugiej strony jak widzialem jaka z niego 'koza' [z tyłu było z 20cm prześwitu jak nic..] to miałem ochote uciac sprezyny siekierą..
było pięknie, lecz tu zaczęły się...schody? nie, raczej pionowa ściana..
Wieczorem podczas przejazdu okazało się, że coś niesie mnie na lewo. Wcześniej ciągnęło lekko na prawo, więc uznałem, że trzeba w końcu ustawic zbieżnośc. Nagle podczas jazdy [kolejny raz na tej idiotycznej koleinie
] coś zadzwoniło i odbiło się od asfaltu..pierwsza myśl: "sruby od kol za krotkie i się wykręciła". Wysiadam. Śruby są wszystkie. Ale z przodu bardzo mało powietrza, a przy oponie 215/40/16 to się dobrze nie zapowiada. Śruby wszystkie więc wszystko jasne - druga szpilka od rozrusznika - poświeciłem telefonem - oczywiście. Poszedłem jej szukac. Na szczęscie tę znalazłem [nie mam już więcej w zapasie]. Poszła do schowka, jadąc powolutku odwiozłem moją Panią i wracam - zamiast do domu [choc za chwilę do pracy trzeba] - na orlen na pompkę.
Podjeżdżam a tam kartka "awaria pompki - przepraszamy". Więc szybko do środka, może są jakieś do kupienia. Jest. Kupiłem, idę pompowac..."co jest ###?!" - nie pompuje. wróciłem tak do domu, jadąc równie wolno. Na drugi dzien, od razu po nocce inspekcja. pompka jest jakaś walnięta. Poprawiłem pompkę - dalej nie idzie napompowac. Moze cos z pompką? sprawdzilem na tylnym kole - więcej powietrza zeszło niz weszlo. To jedziemy na druga stacje. 20km/h bo felg szkoda. Po drodze wpadłem na pomysł by skręcic na jeszcze jedna stacje i spytac czy nie mają pompki, skręcam, za mną psiarnia...:
"Dzien dobry, Pan tu zjedzie na bok,bla bla bla, dokumenty, bla bla bla...co Panu tak koła wystają?!"
i się zaczęło...a to że koła mi wystają z tyłu [fakt, wystawały...jakiś 1cm, nie więcej! a u góry jak na moje oko było na styk.]
Potem zaczęło się czepianie wszystkiego. A to tłumik zagłośny...z racji, że mnie wnerwili postanowiłem ich okłamac...
"Proszę zobaczyc pod auto, że tłumik oryginalny, nie wiem czemu tak chodzi, taki już jest"
Patrzą - tłumik seryjny.
-"Pewnie ma pan coś nieszczelne, proszę to poprawic"
-"Dobra dobra..." - taaa tłumik seryjny, a że na przelocie to debile nie widzą...
No to dalej jazda, no bo jak to tak nie nękac obywateli...otworz pan maske i takie tam
"-bo z silnika się panu leje, cała miska w oleju" - i w tym momencie mialem juz ochote im przyp#@$!@#$ - miska brudna, a jakoś pod autem nawet kropli nie ma, więc co mi się leje, gdzie?!"
i jeszcze chamski tekst Pani policjantki "wystarczy czy mamy dalej szukac?"..jak zawsze myslalem ze hasla w stylu "jp" i "chwdp" to glupota, to w tym przypadku na nic nie zaslugiwali..przyszla obsluga stacji, pytali mnie co sie stalo, zaczeli miedzy soba "jecha" gliniarzy, a jeden z panow pozyczyl pompkę..
Pani policjantka zaczela wypisywac mandat, a pan policjant...poszedl do ciezarowek podjezdzajacych na stacje i zaczal sie w nich czegos doszukiwac...szczyt chamstwa..
50zl i zabrali mi dowod..wpisali ze tylko za kółka...
tył napompowałem tą pompką, a przód za cholere...pojechalem wiec dalej, na ta stacje na ktora mialem docelowo..podjezdzam, zlotoweczka za manometr, pompuje...NIC! ja pompuje, a powietrze ucieka przy rancie. nosz......pewnie opone trzeba zdjac i zalozyc jeszcze raz bo spadla z rantu..to do domu po klucz od srub zabezpieczajacych i do warsztatu..chciałem zeby zdjac, dal masę uszczelniajacą i założył z powrotem. Pan powiedział, że pewnie raty trzeba dac do przetoczenia, blablabla..podpial pompke - to samo. po chwili zalapało i napompowało się. ale mowil ze pewnie za pare dni znow mi zejdzie. masy mi nie da bo on ma duzo roboty teraz a poza tym takich felg to mu sie nie chce..
dobra, dupa, kolko dopompowane, jade do mechanika spytac czy mi podbije ten przeglad, bo jak mówilem moim zdaniem to nie kwalifikuje sie na zabranie dowodu...
"nie, bo wystaja"...nerwica. do domu, po biale borbety,opony, śruby pływające. pojechałem do drugiego oponiarza.
[na tym foto widac, ze od boku wyglada jakby tragicznie wystawały, choc jak było widac z tyłu wcale tak nie jest...]
Przełożył opony, przełożył kółka. popsioczył na gliniarzy, mówił, że się nie znają. No i poopowiadał jak to on miał kiedyś złote scirocco, które mu ostatecznie ukradli w wałbrzychu. Pogadaliśmy w trakcie. Okazało się, że na dziurach tył tarł o sprężynę..super..Koła przełożone, to znów na przegląd do tego samego gościa.
Wystają? nie wystają! "to dobra, to proszę tylko tu wjechac.." I na tym miało się skonczyc. A ten idiota zaczal robic mi przeglad calego auta..a bo głośny. A bo zapinki na masce. A bo tabliczki znamionowej nie ma [po co mi skoro mam VIN wybity?!]. Jeszcze debil sam wjezdzal na rolki i na kanal, prosilem "proszę ruszac z dwójki" [bo jedynka czasem sie nie wbija i wchodzi wtedy trójka...] to ten nie - zgasło mu z 8 razy... Powiedzial żebym pojechal do komunikacji o tabliczke i wrócił..."..uj Ci w..." spaliłem kapcia, pojechałem do drugiego diagnosty.
"-blablabla potrzebuję zaświadczenie, że usterka jest usunięta i koła nie wystają".
-dobra, proszę poczekac...robił pan tu przegląd wcześniej?
-nie
a ma pan ksero dowodu rejestracyjnego?
-nie, przeciez mi zabrali, więc skąd?!
-a karte pojazdu?
-nie bylo!
-no to jak mam panu zrobic?! prosze załatwic ksero albo pojechac tam gdzie miał pan robiony poprzedni przegląd..gdzie byl robiony
-w Warszawie!
-no to nie...."
wracam do auta, telefon do znajomego policjanta...
"-u kogo to można załatwic? bo byłem u tego
-nie, jedz do drugiego..
-jestem u niego wlasnie, tez nie! dobra, pomyslimy"
Jeden dzien bez dowodu pojezdzilem, na następny odebrałem. I sroka stoi na białych borbetach.
jak się okazało też tylna opona tarła mi o sprężynę, więc nie było mowy o jeżdżeniu na tych felgach..
Wygląda. Wygląda dobrze. Wygląda pięknie. Ale to nie jest to....
a felgi warte więcej niż zarabiam kisną w piwnicy...i poszły na allegro....mam dośc duzy dług w tym miesiącu i któreś muszę sprzedac - a niestety na białych jeżdżę..a zarabiam tyle, że przy mnie herbiasty, ktory opowiadal o tym ze nie jest milionerem, choc niektorzy tak mysla - dla mnie jest..
no i nie zapominajmy, że zimą mam spalanie 17L/100..
to była aktualizacja wątku napisana...5 Marca..nigdy nie dodana bo jej nigdy nie dokończyłem..więc dokończę ją teraz..[nie czytałem tekstu powyżej, więc jeśli coś się powtórzy - sorry]
---------
jak się teraz nad tym zastanowić - moment w którym zdemontowałem moje wielkie borbety - był momentem przełomowym. Przestałem jakoś wierzyć, że to auto będzie takie jak bym sobie wymarzył
Potem było już tylko gorzej...
Pedał sprzęgła wciskałem do podłogi, chodził lekko a czuć było że sprzęgło nie puszcza do końca. Na dodatek przy puszczaniu sprzęgła autem trzęsło tak, że mało buda się nie rozpadała. W internecie na ten temat zero pasujących odpowiedzi, więc zawitałem u mechaników z dziwnym problemem.
Co tym razem? Okazało się, że skrzynia biegów pogubiła śruby. Więc znów do americany po części i z powrotem.. Dokręcone- po problemie
Któregoś razu, w nocy, przy cofaniu pod domem [droga szerokości garażu, z tunelami, mostami i murami po bokach] zahaczyłem lewym rogiem tylnego zderzaka o tunel. Nie myśląc zrobiłem korektę - brakło mniejsca i bokiem oparłem się o ścianę tunelu. Efektem tego był przerysowany zderzak. Bok na szczęście był cały - auto oparło się na plastiku nad tylnym kołem, które nadawało się teraz tylko do malowania.
Podczas jazdy wyszło jednak, że to nie jedyny problem - coś trze, kierownica obrócona o 120 stopni, żeby auto jechało prosto. Okazało się, że wahacz został wyrwany ze swożnia. Lewe przednie koło zeszło się do środka i zrobił się mega negatyw. Pojechałem do mechanika spytać co i jak. Zmień wahacz, ustawimy zbieżność i kąty
Kupiłem nowy wahacz, wymieniłem, z wielkim trudem.Pojechałem - nie da rady ustawić. Zwrotnica do wymiany.
Zwrotnice wymontowałem z americany - Nashiemu dałem jedną, więc wiedziałem, że będzie ok. Okazało się, że zaś drążka kierowniczego nie da się zdjąć z G, więc znów szlifierka, cięcie. Ostatecznie udało się ustawić zbieżność - niestety przez ten czas prawa opona zrobiła się w połowie na slick. Zdjęć więcej z tego nie mam bo chciałem o tym jak najszybciej zapomnieć..
Zima się skończyła. Praca z resztą też, więc pieniądze też. Zimy nie ma, mrozu nie ma - spalanie miało spaść. Nic z tego - poniżej 14/100 nie było opcji by zeszło. Kupiłem więc lambdę. Odpiąłem najpierw dla testów starą - spalanie takie samo, ale auto jeszcze gorzej chodziło, więc ostatecznie jej nie zamontowałem. Posprawdzałem niebieskie czujniki - wszystkie ok. Na dodatek pogubiłem biegi - trzeba było to wyregulować na śrubce przy mieszku. Jak ustawiłem by działała 1 - nie wchodziła 2 i 4. W końcu jakoś to ustawiłem
Jakby tego było mało - standardowo - rozrusznik przestał znów kręcić. Nie mając już co wymienić [bo wszystko było już nowe]. Padło więc na tuleję w skrzyni. Przy wymianie cała popękała. Nowa przy wkładaniu też...poddałem się - odpalałem auto na pych. Nie mając już do niego nerwów wystawiłem je na allegro.
Autem w stanie jak widać zrobiłem sobie wycieczkę - do wrocławia [200km łącznie + szukanie górki na której mogę zaparkować, żeby potem odpalić], po suknię ślubną W czasie dłuższej trasy zauważyłem że coś stuka w przednim kole. Z czasem coraz mocniej. Jak się okazało Panowie mechanicy tak dokręcili mi koło, że 2 śrubki dokręciłem palcami 8| bez komentarza.. Prócz tego zdarzyło się, że auto zgasło kilka razy przy dojeżdżaniu do świateł - na szczęście udawało się go wystartować z biegu za każdym razem.
Gdzieśtam w międzyczasie jeszcze zaczął podciekać olej z miski - nie pamiętam już kiedy..
Postanowiłem dokończyć i zamontować swój zderzak USA na przód.
Oczywiście tego też nie można było zrobić po ludzku - stary zderzak za żadne skarby nie chciał odkręcić się przy jednej z podłużnic. wyrwałem go siłą,zostawiając jedno mocowanie przykręcone. Zero możliwości spiłowania tego szlifierką, czy choćby piłą ręczną [brak miejsca]. Ostatecznie rozwikłałem to przy pomocy drugiego klucza, bo jak się okazało - śruba wchodząca do podłużnicy kręciła się razem z trzymającą ją podkładką wewnątrz [bo oczywiście się urwało..]
Ostatecznie zderzak zamontowany - podczas montażu zaczął się sypać, ale jakoś to ogarnąłem.
Zamontowałem w końcu filtr na odmę [czy zamieniłem miejscami z tym od krokowego? nie pamiętam już..]
Sroka jednak nie dawała za wygraną..
Któregoś razu, próbując go odpalić [na pych jak zwykle] auto po puszczeniu pedału gazu po jakiejś sekundzie-dwóch gasło. Uznałem, że to z racji na mało paliwa. Więc wycieczka do drugiego domu po kanister i na stację [jakieś 10km na piechotę..]
Dolałem paliwa, postanowiłem dojechać na stację po więcej. Auto odpaliłem na pych, dzida, jeden, dw-d-d-dupa! nie ma dwójki, więc trójka, znalazłem za którymś razem, podczas zmiany biegu auto znów zgasło, puszczam sprzęgło-odpalony, więc wolniel, byle by gazu nie puszczać, musiałem zwolnić by ominąć, dziurę - zgasł, odpalony - no to zawracam, bo nigdzie nie dojadę, zawracam, zgasł - nie mogę znaleźć biegu innego niż trzy, jadę już za wolno by odpalić. Podjeżdża kolega astrą. No to linka, i niech mnie podcholuje ten kilometr do domu. 200 metrów pod domem urwała się linka, a do domu pod górę. Zostawiłem auto pod sklepem.
Któregoś razu w nocy, z bratem, postanowiłem że go wepchniemy. Ustawiłem z górki
Wyregulowałem biegi na śrubie. Przy wrzucaniu jedynki blacha od regulacji się luzowała. Nic z odpalania. Okazało się, że śruba od regulacji biegów ma wyrobiony gwint. Wziąłem inną - przy próbie dokręcania [gdy już łapało blachę] zrywało gwint ze śruby. I tak załatwiłem kilka śrub. Potem miesiąc różnych prób odpalenia i zdiagnozowania usterki. Wszystkie zakończone niepowodzeniem
Kupiłem wtedy drugi "samochód" - zamieniłem więc koła z jednego do drugiego - sroka dostała stalówki z zimówkami. Gdy byłem przy kasie - dolewałem paliwa z kanistra i próbowałem odpalić. Gdy miałem kryzys - przepompowywałem paliwo do kadeta..
Taka anegdotka:
Raz siedząc pod maską podszedł do mnie syn sąsiadów, który zniszczył mnie swą inteligencją
-Siema
-Siema
-Co tam grzebiesz, coś nie działa? Bo ja w szkole na mechanice jestem
-Weź nie gadaj, raz, że nie kręci rozrusznik bo tuleja siedzi to jeszcze jak odpali to nie trzyma wolnych obrotów.
-[On, patrząc na silnik] TO WEŹ SOBIE GAŹNIK WYREGULUJ
Nie wiedziałem czy mam położyć się toczyć ze śmiechu, czy strzelić go w pysk tą wielką siekierą z bagażnika..
Podczas N-tej próby odpalenia kolejny problem - ręczny w dół, luz - auto się nie toczy. Okazało się, że przednie lewe koło się blokuje. Po tygodniu walki, przy użyciu wielkiej siekiery udało się jakoś zdemontować koło. Wstawiłem dojazdówkę - problem zniknął [co ciekawe na kadecie koła kręciły się elegancko [?] ]
Skończył się przegląd. Podczas przepompowywania paliwa [odpinałem przewód paliwowy i dawałem kluczyk na rozruch żeby pompa przelewała paliwo do kanistra [rozrusznik i tak w tym czasie nie kręcił, bo się blokował w skrzyni]] nagle cud - rozrusznik zaczął kręcić [WTF?! nie mam pojęcia jakim prawem i dlaczego wcześniej nie chciał]. Ja zaś wpadłem na głupi sposób poradzenia sobie tymczasowo z wolnymi obrotami - podciągnięcie gazu na lince. Zrobiłem, paliwa dolałem, no to odpalajmy - kręci i nic. Na słuch wiadomo było co tym razem. Odpinam przewód od paliwa - susza - pompa nie chodzi. Więc drugi przekaźnik - nic. Bezpiecznik - nic. No to kable na lewo - nic.
Było jasne, że nie ma już co liczyć na odpalenie sroki - czego bym nie naprawił - zepsują się w tym czasie 2 kolejne rzeczy, mimo, że auto TYLKO STOI.
Jakby tego było mało w aucie zagnieździły się jakieś kuny, czy co to tam - notorycznie obdrapane miałem wygłuszenie na masce. Wyrwały mi też plastik od odmy....
auto stało na allegro któryś raz [gdy było prawie sprawne [nie kręcił tylko rozrusznik]] najwyższą ofertą było 760PLN [od brata który podbijał mi lekko cenę].
Dałem sobie spokój ze sprzedażą w całości - wziąłem się za rozbieranie - też nic z tego - jak potrafiło być wszystko niedokręcone - tak kompresora nie szło nawet ruszyć..
Jakoś po tym wpadł Nashi - zaprosiłem go by zrobić mu prezent - puściłem mu fotele ze scali [których szukał chyba od zawsze], boczki bagażnika i moje dywaniki robione na zamówienie.
Ubezpieczenie też się skończyło, ja wystawiłem jeszcze raz - od złotówki. Jako niesprawne, z przeznaczeniem na swap. Miałem dużo ofert - większość z zapytaniem, czy jak przyjadą to czy da rade odpalić to na miejscu. Gdyby się dało - zrobiłbym to sam..
Ostatecznie auto wylicytował nasz forumowy kolekcjoner srok - Dudi. Wiedziałem, że nie będzie chciał odpalać tego na miejscu i nie będze robił problemów.
Załadowałem auto wszystkim co uzbierałem przez te 2,5 roku ze srokami.
Któregoś dnia rano, czekając na auto nauki jazdy posadziłem narzeczoną na masce i zrobiłem zdjęcie moich dwóch marzeń. Jak się okazało - to było ostatnie zdjęcie, zadzwonił telefon a po kilku godzinach na horyzoncie pojawił się tzw. śledź egzekutor, czyli stary poczciwy passat z lawetą i forumową załogą - Dudim i Hazardem.
Wepchnęliśmy auto na lawetę i patrzyłem jak odjeżdża. Poszedłem po coś do domu i szybko zobaczyć czy dali radę wjechać pod górę. Ale sroki już nie było. Został tylko brelok do kluczy z wyciętym napisem "G60" i parę części dla kolegów..
Chyba właściwie tyle - myślałem, że będę tęsknił za americaną, ale tęsknię właśnie za G i ogólnie za scirocco
Każdej nocy śni mi się sroka. Gdy śni mi się, że gdzieś jadę, to właśnie nią. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć tego auta. A tym bardziej, że zmieniłem go na kadeta, który dzień w dzień [dosłownie] coś gubi po drodze..i to nie tylko o oleju mowa..
Wciąż tylko wchodzę na forum, do tematu "9 scirocco + 3 nowe" dudiego i szukam nowych zdjęć "mojej" sroki.
Czekam jeszcze na ostatnie, które miało dojść MMSem ale z racji na telefon nie dotarło, zatytułowane "tak wygląda twoja sroka". Czekam na nie, choć zdaję sobie sprawę, że wcale nie chcę go oglądać. Ale niestety - pierwsze zdjęcie tego auta jakie widziałem, to w totalnej rozsypce. I ostatnie chyba nie będzie inne.
Dobrze, że przynajmniej tych wszystkich wspomnień, wszystkich wyprzedzań, przestraszonych znajomych na fotelu pasażera a przede wszystkim satysfakcji z posiadania czegoś wyjątkowego i spełnienia własnego marzenia - nikt mi nie odbierze....
Proszę nie zamykać tematu, bo mam coś jeszcze do dodania, ale to za niedługo..